Food trucki w Gdańsku cz. 1 – Street Food&Art Festival

1 września to data, która raczej nie ma dobrej reputacji. Jedni kojarzą ją z wybuchem wojny, a drudzy z innym tragicznym wydarzeniem, jakim jest początek roku szkolnego. Jednak w 2018 był to dla nas dzień bardzo przyjazny, ponieważ rozpoczął nasz mały maraton, związany z testowaniem foodtruckowych dóbr, które w ostatnich miesiącach zasypały Gdańsk. Najpierw Street Food&Art Festival, a tydzień później Jemy na Stadionie. Czy było warto? Zapraszamy na krótką relację!

Street Food&Art Festival, 1-2 września 2018, Gdańsk

Początek naszego żarłocznego maratonu miał miejsce na Placu Zebrań Ludowych, gdzie – według informacji organizatorów – pojawiło się ponad 50 przedstawicieli polskiego street foodu. Dla nas był to pierwszy tego typu duży zlot i już od przekroczenia progu festiwalu wiedzieliśmy, że jesteśmy w dobrym miejscu. Po szybkim obchodzie i kilkunastu minutach podziwiania tych wszystkich wspaniałych przybytków, zdecydowaliśmy się na pierwsze podejście.

Maciej: pulled pork, Świnki Trzy

O naszej miłości do szarpanej wieprzowiny już wiecie i dlatego nie powinno dziwić, że Maciej – znany też w niektórych kręgach jako „Pan Kanapka” – zdecydował się na nieskromnego sandwicha z szarpaną, bekonem, serem cheddar i sosem BBQ. Food Truck „Świnki Trzy”, przedstawiany jako mistrzowie w swoim fachu, nie zawiedli. Odpowiednio chrupiące, ale jednocześnie delikatne pieczywo i wspaniała zawartość – od mięsa, przez dodatki. Wszystko to sprawiło, że kanapka zniknęła szybko. I była przy tym niezwykle sycąca, dlatego potrzebna była chwila wytchnienia, przed kolejną próbą. Jedyny minus? Trochę mało sosu, przez co w pewnym momencie było po prostu za sucho. Ale to drobnostka.

 

Olga: wołowina z nudlami, ChinaTown Patrol

Olga, jako miłośniczka kuchni chińskiej, nie musiała długo szukać swojego żarciobusa, bo ten stał niemal przy samym wejściu. Dlatego kiedy dla mnie szarpano świnkę, żona czekała na swój magiczny kubełek, w którym znalazły się nudle, kawałki wołowiny posypane szczypiorkiem i sezamem, a to wszystko z sosem teriyaki. Wybaczcie brak szczegółów, ale zapomnieliśmy zapisać dokładnego składu dania i jego nazwy (shame!). Niemniej – było bardzo dobre i na tyle duże, że musieliśmy jeść je wspólnie. Delikatnie pikantne, ciekawie doprawione mięso, idealny makaron i przyjemnie dopełniające wszystko dodatki powodują, że z czystym sumieniem możemy polecić food truck ChinaTown patrol.

Wspólnie: ramen, Naruto Ramen

Po udanym pierwszym podejściu, postanowiliśmy pozostać w klimatach azjatyckich i tym razem wszamać coś rodem z Japonii. Naruto Ramen to food truck ceniony i znany ze swoich zup, a przy tym dający dowolność w zakresie wielkości czy dodatków. My, decydując się na jedną porcję i nie chcąc kończyć zbyt szybko żarłocznych przygód, postanowiliśmy wziąć full zestaw – z jajem, mięsem wieprzowym, makaronem, kukurydzą, szczypiorkiem i kiełkami. Smakowało, owszem, ale o wielkiej eksplozji smaków nie możemy mówić. Ot, bardzo solidny, prosty ramen, którym naprawdę można się najeść. Przy okazji warto powiedzieć o bardzo sympatycznej obsłudze Naruto Ramen, którą pozdrawiamy.

Wspólnie – panierowane krewetki z sosem mango, Przystanek California

Dzisiaj dość orientalnie, ale uznaliśmy, że taki zlot zdarza się raz na… no w przypadku Gdańska to nawet dwa razy w miesiącu, ale jednak warto celebrować chwile i sięgać po jadło mniej u nas popularne. A krewetki jadamy dość rzadko i to nie dlatego, że ich nie lubimy, ale zwykle wolimy, no wiecie, mięso. W każdym razie te z Przystanku California były całkiem przyjemne, szczególnie z idealnie pasującym do nich sosem mango. Ja jednak dość mocno dystansuję się od kurczaków, krewetek i innych dań, sprzedawanych w tego typu twardej panierce rodem z KFC – zwykle są mało wyraziste i w żadnym stopniu nie umywają się do tych, przygotowanych w domu albo po prostu inaczej panierowanych. Tutaj jest podobnie, jednak pikantnie przyrządzone krewetki, które dodatkowo były bardzo soczyste i sprężyste, przełamują nieco dość grubą panierkę. Dlatego danie ogólnie na plus.

Wspólnie: donuty, Fresh Donuts

Choć pokusa, by dziabnąć jeszcze jakieś konkretne danie była wielka, zdecydowaliśmy nie przesadzać z przejedzeniem i… wybraliśmy lekkie, odchudzające, poprawiające krążenie donuty. Ok, może nie poprawiają krążenia i nie spalają kalorii, ale… to przecież donuty, nie można przejść obok nich obojętnie. A te z Fresh Donuts to klasa sama w sobie – gorące, delikatnie chrupiące na zewnątrz, puszyste i miękkie w środku, bardzo wyraziste, słodziutkie… Po prostu pyszne – takich nie kupicie ani w Biedronce, ani w większości piekarni. Serdecznie polecamy odnalezienie food trucka Fresh Donuts (halo, Bydgoszcz!), chyba najbardziej ze wszystkich wymienionych dzisiaj dań.

Podsumowując…

Zlot food trucków na Street Food&Art Ferstival był dla nas bardzo udany – trafiliśmy na fajne jedzenie, przyjemny klimat i świetną pogodę. Z wielką radością czekaliśmy więc na kolejny zlot, który miał mieć miejsce dokładnie za tydzień. Niestety, tam już nieco szczęścia w wyborze zabrakło… Ale o tym w kolejnej części.

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o