Wielka Szama w Gdańsku – byliśmy, jedliśmy, oceniliśmy!

Początek wiosny to w Gdańsku wspaniały okres dla pasibrzuchów – najpierw Jemy na Stadionie na przywitanie sezonu, a teraz Wielka Szama, czyli kolejny spory zlot Food Trucków.  Nam udało się pojawić tylko na tym ostatnim, ale i tak wrażeń mieliśmy całkiem sporo i – jak zwykle – niemały ból głowy, jeżeli chodzi o wybór, bo był on naprawdę olbrzymi!

Tam gdzie szama, tam i my

Przed Galerią Metropolia, gdzie odbywał się zjazd food trucków, dotarliśmy w niedzielne południe. Ładna pogoda, entuzjazm i puste brzuchy – czego chcieć więcej? Może do tego niewielkiej liczby osób, które w większych ilościach pojawiać zaczęły się dopiero po 13.

Tyle tytułem wstępu – czas na opis tego, co udało nam się upolować!

Fire Food – Box z 3 skrzydełkami i 2 stripsami + sos brzoskwiniowo-orzechowy, 14 złotych + 2 złote

Na start coś niewielkiego, co by trochę potrenować żołądki i nastawić je na gastroeuforię – idealny wydał nam się box z kurczakami, które serwuje food truck Fire Food. I dostaliśmy to, czego chcieliśmy – szczególnie smakowały nam delikatnie ostre, chrupiące stripsy. Skrzydełka były nieco mniej wyraziste, ale wciąż dobre, bardzo „domowe”, z pewnością deklasujące te, serwowane w sieciówkach typu KFC. Do tego zaskakująco pasujący do kurczaka i oryginalny sos. Całość – jak najbardziej na plus.

 

Piñata Mexican Food – Burrito z wołowiną (placek tortilla, wołowina, ryż, pomidor, kolendra, czarna fasola, papryczki jalapeno, gucomole?), 19 złotych

Olga, chętna na trochę Meksyku, postanowiła sprawdzić jeden z food trucków, specjalizujących się w burrito, quesadilli i tacosach. Piñata zwróciła naszą uwagę dużym wyborem i przyziemnymi cenami, toteż wybór padł właśnie na nią i jej wołowe burrito. Wielkościowo – jak najbardziej ok, ale smakowo… pozostał mały niedosyt. Wszystko przez mało wyrazistą całość, której przydałoby się chyba trochę więcej przypraw. Burrito miało być średnio ostre (5/10), ale nie było ostre w ogóle, choć to oczywiście subiektywna ocena – dla kogoś innego być może byłoby w porządku. Najwięcej wyrazu miała wołowina, ale też nie dawała wystarczającej radości z jedzenia. Ryż, według opinii Olgi, za mało słony. Generalnie – da się zjeść, ale bez szału. Nierzadko zdarza się, że nawet sieciówkowy kebs ma ostrzejszy pazur.

 

Poszarpani – Bajgiel „Kaczor” (szarpana kaczka, konfitura z czerwonej cebuli, gruszka z kozieradką, chorizo, grillowany cheddar, bukiet sałat, coulis porzeczkowo-pomarańczowe), 28 złotych

O Poszarpanych słyszeliśmy wiele, a sam food truck został nominowany do nagrody głównej całej imprezy, zajmując koniec końców drugie miejsce (wygrał Pizza Truck, o czym również warto wspomnieć). Skusiłem się na najbardziej imponująco wyglądającego bajgla, z czystej ciekawości jak smakować będzie połączenie kaczki, gruszki, cebuli i porzeczki. I chociaż nie jestem wielkim fanem kaczki, całość okazała się naprawdę spójna i bardzo ciekawa. Szczególną robotę robiły tu cebulowa konfitura i owocowe coulis, które doskonale komponowały się z suchym mięsem. Ba! Nie przeszkadzała, a wręcz ożywiała całość gruszka, co po raz kolejny utwierdziło nas w przekonaniu, że połączenie mięso+owoce, ewentualnie mięso+słodycz to jak najbardziej sztos. Myślę, że każdy powinien spróbować – choćby z czystej ciekawości. My na pewno wrócimy do Poszarpanych, tym razem na coś nieco bardziej klasycznego.

 

Kultowe Zapiekanki – Zapiekanka kultowa (farsz pieczarkowy, ser, szynka, kukurydza, szczypiorek, sos czosnkowy), 15 złotych

Olga niespodziewanie odpuściła, więc zostałem sam na placu boju. I choć bajgiel sprawił, że nie byłem już w stanie skusić się na burgera, który chodził za mną od rana, to nie mogłem powiedzieć pas. I oczywiście zrobiłem to dla Was! Poczułem, że czas sprawdzić Kultowe Zapiekanki, które faktycznie są kultowe – nie tylko z nazwy. Zamówiłem dość klasyczną zapieksę i dostałem to, czego oczekiwałem. Fantastyczna, chrupiąca bagietka, świetne pieczarki i ogrom sera, a do tego szyneczka i dużo sosu czosnkowego. Smak? Świetny! Wielkość? Wystarczająca! Cena? Rewelacja. Następnym razem sprawdzę Wąsatego Meksykanina, którego zamawiały dwie osoby przede mną. 200 gram mięsa prezentowało się na tej zapiekance po prostu cudownie!

Czy było warto?

Jeszcze jak! Wielka Szama w Gdańsku nie zawiodła, zresztą tak jak wszystkie imprezy z food truckami w roli głównej, organizowane nad morzem. A kolejne zloty dla pasibrzuchów już niebawem i na pewno się na nich pojawimy. A potem dam Wam znać jak było. Buźka!

 

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o