Zjedliśmy burgera giganta w Zakopanem!

Szaruga za oknem, wiatr uderzający o szyby z prędkością małego odrzutowca i lodowaty deszcz – wszystko to sprawia, że w połowie lutego w Polsce, depresji nabawić mógłby się nawet Dalajlama. Dlatego my w tak paskudne dni lubimy wrócić wspomnieniami do wakacji, kiedy to dużo zwiedzaliśmy i… jedliśmy. Dzisiaj opowiemy Wam krótko o burgerze-gigancie, jakiego zjedliśmy w Zakopanem!

Burger po gorolsku, hej!

Krupówki w okresie wakacyjnym to prawdziwy kocioł. Wysokie temperatury, multum ludzi i zewsząd dobiegające zapachy gorolskiego jadła. Jak tu nie przysiąść gdzieś przy zimnym piwku i dobrym burgerze? My zdecydowaliśmy się na restaurację Stek, która zachęca wystrojem i lokalizacją. W menu większość dań to grillowane mięsa z dodatkami, a w tym również burgery, które – jak się okazało – były największymi, jakie do tej pory jedliśmy. Nie chcemy skłamać, ale wydaje nam się, że samo mięso miało pół kilograma!

Tak się składa, że na burgera ochotę miały 3 osoby, w tym dwóch wymagających i sporych panów, jednak każdego z nas widok burgera mocno zdziwił. I już na samym wstępie uznaliśmy, że nie damy rady. Co się ostatecznie okazało? No nie daliśmy!

Oprócz ogromnego kawałka mięsa, z burgera wystaje kawał tłuściutkiego boczku, do tego pomidor i ogórek plus sporo sosu BBQ. Wszystko to zamknięte w trzymającej całość, grubej bule.

Smak? Cóż, skłamalibyśmy mówiąc, że był to najlepszy burger naszego życia. Jednak generalnie, jak na taką wielkość porcji i dobrą cenę (niestety nie podamy dokładnej, ale coś w okolicach 25-30 zł), nie ma co narzekać. Mięso było mocno wysmażone, ale i nieźle przyprawione, dzięki czemu jadło się je bezproblemowo, a kawałek boczku – jak to w przypadku boczku – był wyśmienity. Sos też dawał radę, podobnie jak masa grubych, długich frytek. Surówka? Była 😊

I choć my pozostawiliśmy swoje porcje, widzieliśmy choćby parę goroli, którzy zamówili takiego samego burgera i zjedli go szybciutko, podlali to kufelkiem zimnego browarka i ruszyli w dalszą drogę. Pewnie w poszukiwaniu deseru. Można? No można!

Jeżeli więc chcecie zjeść dobrze, dużo i mieszcząc się w budżecie – odwiedźcie Steka, tym bardziej, że ich menu jest naprawdę potężne i każdy znajdzie w nim coś dla siebie.

PS Olga zamówiła nie burgera, ale placek po cygańsku, który też był gigantyczny:

To na górze to ser wędzony. Tak dla udrożnienia żył. Placek oczywiście mega sycący, z dużą ilością mięsa i generalnie smaczny, jednak trochę za słony przez tą kosmiczną ilość sera. Bardziej chrupki mógłby być też sam placek, a dla przełamania smaku warto by dodać np. jakąś surówkę.

Restauracja Stek, ul. Krupówki 73, Zakopane

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o