Oko w oko z litewskimi pierogami!

Z czym kojarzy Ci się Litwa? Pewnie z Mickiewiczem, Wilnem, Władkiem Jagiełło i generalnie historią. Nam też, choć od teraz odrobinę się to zmieni. Wszystko przez wizytę w pewnej niepozornej, ale bardzo klimatycznej restauracji w centrum Gdańska, która specjalizuje się w litewskiej kuchni. A jak ta kuchnia smakuje? Skaitykite toliau!

Restauracjo marzeń – gdzieżeś Ty jest?

Wspomniana już restauracja to Familia Bistro, znajdująca się przy ulicy Garbary w Gdańsku, a więc tam, gdzie wybór restauracji może zawrócić w głowie i doprowadzić do wyrżnięcia o beton. I niestety – nam zawraca w głowie za każdym razem, kiedy tylko tam trafiamy i rozpoczynamy poszukiwania miejsca do spokojnego spożycia czegoś pysznego. W sylwestrowy poniedziałek nie było inaczej, choć na swoje usprawiedliwienie dodamy, że chcieliśmy skosztować burgera z dzika, jednak nie było go w menu (i za karę nie podamy nazwy restauracji, choć zapewne niedługo odwiedzimy ją ponownie 😊).

Zasmuceni naszym niepowodzeniem, postanowiliśmy szukać. I tak szukaliśmy, szukaliśmy, zniecierpliwienie rosło w nas z każdą minutą, a chęć rychłego powrotu do domu i zamówienia pizzy była coraz większa. Do Familii Bistro przekonała nas przede wszystkim kuchnia litewska (a konkretniej – wileńska), której wcześniej nie mieliśmy okazji skosztować i… przemiła Pani obsługująca (pozdrawiamy!), która widząc nas stojących pod drzwiami, błyskawicznie pojawiła się w nich i poleciła odwiedzić lokal, przedstawiając pokrótce popularne dania. Po chwili zastanowienia, postanowiliśmy zaryzykować.

Pierogi, ojczyzno moja!

I tak przekroczyliśmy prób lokalu, który spodobał nam się właściwie od razu – trochę nowocześnie, trochę rustykalnie, ale przede wszystkim – klimatycznie i przyjemnie. Trochę jak na obiedzie w… litewskim domu, co oznacza, że efekt został osiągnięty.

Menu jest rozległe i dominują w nim pierogi, na które ostatecznie się zdecydowaliśmy, jednak po długiej burzy mózgów. Mieliśmy też ochotę na żebra marynowane w tajemniczym litewskim likierze, a nawet specjalność dnia – śledzika, jednak samo słowo „pierogi”, które uwielbiamy i przychylne słowa „Pani domu” skłoniły nas do postawienia na Kibiny i Manty. Dostępne są w bardzo wielu wariantach – z farszem mięsnym, nadzieniem wegetariańskim i na słodko. My wybraliśmy oczywiście pierwszą opcję.

Maciej – Kibiny z mięsem wieprzowym własnoręcznie mielonym, cebulą, czosnkiem, świeżą papryką, ogórkiem konserwowym, sztuk 5 (43 zł)

Uwielbiam pieczone pierogi z mięsem, no kłamać nie będę. A Kibiny to właściwie ich litewski odpowiednik – wyrabia się je z kruchego ciasta z masłem i piecze. Różnicę natomiast widać w wielkości, bo o ile nasze pierogi są na jednego kęsa, o tyle Kibiny to potężne bydlaki, więc zjedzenie jednego jest dużo bardziej sycące i czasochłonne. Oczywiście nie wiedzieliśmy, że dostaniemy aż tak dużą porcję, dlatego nasza rada – nawet jeżeli jesteście głodni, wybierzcie porcję z 3 sztukami – zapłacicie mniej, najecie się, a nawet jeżeli nie – dogryziecie śledzikiem.

Co do samego dania – spełniło moje oczekiwania w stu procentach. Kruche, delikatne ciasto, bardzo fajnie przyprawiony farsz i dobry sos tzatzyki, który jednak niespecjalnie pasował mi do pierogów. Do tego świetne surówki, które były bardzo miłym dodatkiem. Jadło się to bardzo przyjemnie i później żałowałem tylko, że nie zauważyłem możliwości zamówienia mieszanki 5 różnych kibinów – na pewno wypróbowałbym więcej smaków. Po zjedzeniu 3 „pierogów” powiedziałem stop i pozostałe dwa zabrałem do domu – niestety, w wersji na zimno nie smakowały już tak dobrze, ale o to pretensje mogę mieć tylko do siebie.

 

Olga – Manty z mięsem mielonym wieprzowym własnoręcznie mielonym, czerwoną fasolą i świeżą ostrą papryką chili, cebulą (wariant OSTRY), sztuk 5 (37,90 zł)

Manty to już dużo bardziej tradycyjna wersja pierogów, jaką znamy z polskich stołów. Są gotowane na parze i wyrabiane z tradycyjnego ciasta z dodatkiem drożdży. Wyglądają bardzo sympatycznie, ale są… ogromne. Oczywiście to nie wada i dzięki temu również Olga mogła dzięki temu zabrać dwa pierogi w drogę powrotną.

Samo danie to oczywiście jeden wielki plus – Manty miały miękkie ciasto i smaczny farsz, który jednak nie był wystarczający ostry. Nie zmienia to jednak faktu, że degustatorka była zachwycona (nawet bardziej niż degustator). Co ważne – farszu było na tyle dużo, że smak ciasta go nie zdominował (podobnie było zresztą w Kibinach). Tutaj dodatkową atrakcją był naprawdę REWELACYJNY sos tatarski, który wyjadaliśmy widelcem, kiedy nikt nie patrzył i za każdym razem komentowaliśmy to krótkim „o Jezu…”. Nasz zachwyt sprawił, że wieczorem sami postanowiliśmy stworzyć własny sos tatarski, ale… powiedzmy, że nie był aż tak dobry 😊.

Warto dodać, że w Familia Bistro można wypić też świetne litewskie piwo – my zamówiliśmy Wilka (Canis Lupus) i korzenne Senojo Vilniaus. Oba naprawdę zacne, na pewno niedługo zapolujemy na nie na mieście.

Warto?

Jak najbardziej, a jeżeli szukacie dobrej kuchni litewskiej, Familia Bistro wydaje się być najlepszym miejscem. Oczywiście wrócimy, bo rozległe menu i fantastyczna obsługą zdecydowanie są tego warte. Jakiś minus? Mogłoby być mimo wszystko nieco taniej. Niemniej – polecamy!

Familia Bistro, Garbary 2/4, Gdańsk

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o