Wiecie już, że lubimy pizzerie i burgerownie, a odkrywanie nowych lokali sprawia nam niemałą radochę. Ale chyba jeszcze bardziej lubimy odwiedzać te restauracje, które specjalizują się w daniach regionalnej albo krajowej kuchni. Szczególnie tej, która jest nam mało znana. Tak jest z kuchnią grecką, którą kojarzymy przede wszystkim z sałatką, fetą i oliwkami. Dlatego postanowiliśmy, mając niedaleko, odwiedzić Tawernę Lukullus, serwującą dania rodem ze słonecznej Grecji. Byliśmy tam raz i… po niedługim czasie poszliśmy znowu, a to mówi samo za siebie.
Grecja na krańcu Gdańska
Tawerna Lukullus jest położona z dala od centrum, a bliżej jej do totalnych obrzeży miasta. A że my właśnie z obrzeży, wizyta w tej restauracji była dla nas obowiązkiem. I, pomimo pewnych obaw, okazało się, że to jest to jedna z naszych obecnie ulubionych restauracji. Powody są dwa – świetne jedzenie i dobre drinki 😊
Tawerna Lukullus – wizyta nr 1
Po raz pierwszy restaurację odwiedziliśmy pewnego sierpniowego piątku, a więc liczyliśmy na dobre rozpoczęcie weekendu. Pierwsze wrażenie – ale to ogromne! Tawerna doskonale nadaje się na większe uroczystości, a do tego możecie mieć pewność, że nie zabraknie tu dla Was miejsca o każdej porze. Wszędzie widoczne (i słyszalne!) są greckie motywy, a ogólna atmosfera tego miejsca jest naprawdę sympatyczna, szczególnie biorąc pod uwagę bardzo miłą obsługę. Jednak to tylko dodatek do kwestii najważniejszej – tego, co na talerzu.
Maciej: Kebab – mielona baranina, pomidor, cebula, oliwki, pita, tzatziki + frytki (30,50 zł)
Cóż, nie był to może najbardziej oryginalny wybór, ale stwierdziłem, że klasyka najlepiej powie mi, jak tu gotują. A gotują świetnie, o czym świadczy przede wszystkim doskonałe mięso – ta baranina jest tak świetnie przyprawiona i tak wyrazista, że każdy jej kęs to była czysta przyjemność. Jest przy tym delikatna i krucha, a do tego doskonale smakuje z sosem tzatziki. Myślałem o tym kawałku mięsa przez dość długi czas, a to już o czymś świadczy – naprawdę warto go skosztować.
Reszta to klasyka – świeże, doskonale pasujące tu warzywa i to, co uwielbiam zawsze i wszędzie – smaczna pita plus dobre frytki. Ja byłem naprawdę zadowolony. I najedzony.
Olga nr 1: Kociołek mięsny, 200 ml – zupa z wołowiną marynowaną w winie, baraniną pieczoną z czosnkiem, papryką, ogórkiem i kwaśną śmietaną (11 zł)
Żona moja z kolei, jako urodzona eksperymentatorka i testerka, postanowiła nie zamawiać głównego dania, ale zupę i przystawkę, żeby poznać i posmakować jak najwięcej. Pierwszy dostarczony został kociołek mięsny, który nie tylko nie rozczarował, ale okazał się być rewelacyjny – szczególnie dla miłośników mięska. Miękki kawałki baraniny i wołowiny (wyróżniała się szczególnie intensywna w smaku baranina), których było naprawdę sporo, świetne warzywa i pomidorowy posmak całego wywaru powodują, że jest to dania godne polecenia. Idealnie rozgrzeje i nasyci. Nie jest przy tym ostre, więc powinno zasmakować niemal każdemu.
Kociołek mięsny dostępny jest też w wariancie 400 ml (16,50 zł) – dla największych głodomorów.
Olga nr 2: Kofta, 3 szt. – szaszłyki z mielonej baraniny, sos pomidorowy (19,50 zł)
Oczywiście po kociołku musiało wjechać więcej mięsa, tym razem w formie popularnej kofty, czyli mięsa na patyku (lepsze niż lizaki). Tutaj po raz kolejny głównym bohaterem jest grubo zmielona baranina, o której już pisaliśmy, a miłym dopełnieniem jest smaczna pita. Mięsko o słodkawym posmaku, naprawdę dobrze przyprawione. Dobry sos, ale w tym wypadku z tzatikami smakowało lepiej (kwestia gustu). Kofty idealnie pasowały do kociołka mięsnego i pozwoliły konkretnie zapełnić brzuch degustatorki.
Cichy bohater dnia…
Jak możecie zauważyć na zdjęciu powyżej, mamy tu jeszcze jednego bohatera, mianowicie drink Mojito. Jak wiecie (lub jeszcze nie), często do dania, szczególnie w okresie letnim, zamawiamy właśnie tego orzeźwiającego drinka, bo doskonale komponuje się praktycznie ze wszystkim. A Mojito w Tawernie Lukullus jest… najlepsze, jakie piliśmy w Gdańsku. I kopie (szczególnie w wersji z podwójnym rumem! :)).
Tawernę polecamy i za jakiś czas opowiemy o naszej drugiej wizycie w tej restauracji, która była równie udana.
Dodaj komentarz