Na naszym blogu (a także Instagramie i Facebooku) mnóstwo było już burgerów i pizzy. A gdzie w tym wszystkim miejsce na polską kuchnię, która jest przecież wspaniała i niezwykle bogata? Będąc w Warszawie, postanowiliśmy pójść na tradycyjnego schaboszczaka. Miejscem, które wybraliśmy całkiem przypadkowo, był Bar Marla. I okazało się to strzałem w samą dychę!
Schaboszczak gigant i pyszne calzone
Bar Marla jest schowany przy ciągnącej się chyba w nieskończoność ulicy Grochowskiej (pozdro Spejson!). To nieduży lokal, ale urządzony ze smakiem – szczególnie duże wrażenie robi jedna ze ścian, która imituje front warszawskiej (?) kamienicy. Urokliwie, przytulnie i… smacznie.
Olga, która w takich miejscach zazwyczaj nie eksperymentuje, postanowiła rzucić się na schabowego z jajkiem sadzonym i ziemniakami, okraszonymi pietruszką. I co tu dużo mówić? Kotlet był PERFEKCYJNY – świeży, z chrupiącą panierką i rozpływający się w ustach. A do tego ogromny, co zresztą widać na zdjęciu – jego pochłonięcie nie było jednak trudne ze względu na smak i obecność równie smacznego, sadzonego jaja. Też perfekcyjnego, z idealnie płynnym żółtkiem. Do tego dobre ziemniaki i surówki – te akurat były dość standardowe, a nas nieco rozczarowały buraczki, które wolimy w formie „zasmażkowej”. Nie ma jednak co marudzić – to danie 10/10.
Ja z kolei, jak to zwykle bywa, postanowiłem kombinować – kusił schabowy, kusił mielony, z menu zalotnie spoglądał gulasz, ale ostatecznie zdecydowałem się na calzone z sosem słodko-kwaśnym, które było propozycją dnia, więc chyba nie gości w stałym menu. Pierożki były chrupiące, pokaźne i wypełnione dość standardowo – szynką oraz serem. Jadło się je bardzo przyjemnie, szczególnie ze względu na znakomity sos, który nadawał całości charakteru. Najadłem się do syta i wyszedłem od Marli bardzo zadowolony.
Tata, który tego dnia towarzyszył nam w warszawskiej eskapadzie, zamówił mielonego, który określił jako „bardzo dobry”. Niestety nie zdążyliśmy zrobić zdjęcia, bo ledwie talerz pojawił się na stole, a dania prawie już nie było. 🙂
Marla, czyli smacznie i tanio
Za każde z dań zapłaciliśmy około 20 zł, co jak na tę jakość i porcję nie jest kwotą dużą. Co więcej – menu jest bardzo szerokie i aż roi się tam od dań, za które zapłacicie kilkanaście złotych (za zupy kilka!), więc każdy znajdzie coś dla siebie. Gdybyśmy tylko mieszkali w stolicy, na pewno bylibyśmy częstymi gośćmi. Szczerze polecamy!
Dodaj komentarz