Mięsna rozkosz w centrum Gdyni, czyli z wizytą w Tom’s Dinner

W tym pierwszym wpisie na blogu, musimy Wam coś wyznać  – bardzo cenimy sobie mięso. A w przypadku wielkiego głodu, który pojawia się np. po wielu godzinach wędrowania, reagujemy na zapach dobrze doprawionej krowy albo świni z prawdziwą euforią. Dlatego w trakcie naszej wyprawy do Gdyni, kiedy początkowo nie byliśmy nastawieni na to, że zjemy coś na mieście, po kilku godzinach nadmorskiego wypoczynku i zwiedzania, zdecydowaliśmy się wyruszyć w poszukiwaniu mięsa.

Naleśniki? Kurczak? A może „klasycznie”… burgerek?

W naszej niezmierzonej miłości do mięsa, specjalne miejsce w menu mają oczywiście burgery. Ale! W sobotnie popołudnie to nie one były naszym pierwszym wyborem. Szczególnie upatrzyliśmy sobie naleśniki, ale niestety lokal, który obraliśmy za cel nr 1 okazał się przepełniony. Poszukiwania więc trwały, przeszliśmy wzdłuż całej Świętojańskiej i coraz bardziej wygłodniali, traciliśmy nadzieję. Wiecie jak to jest, kiedy nie ma się wcześniej ustalonego planu – szukasz, myślisz, wybierasz i chodzisz, ale wybór jest tak duży, że nie możesz się zdecydować. Zmęczenie Cię dopada, ona zaczyna marudzić, a on coraz bardziej myśli o Burger Kingu.

Na szczęście po kilkudziesięciu minutach łowów, zwróciliśmy uwagę na motocykl stojący w oknie wystawowym, jak się okazało – restauracji. Tom’s Dinner było miejscem, o którym słyszałem i do którego mieliśmy wybrać się „kiedyś”, bo opinie o nim były jak najbardziej pozytywne. No i Tom’s Dinner specjalizuje się w kuchni amerykańskiej, a więc nie mieliśmy wyboru – tym bardziej, że znalazło się dla nas miejsce.

W Tom’s Dinner, który mięsiwem stoi

Pierwsze wrażenie – pozytywne. Amerykańska flaga, narysowany kredą Lucky Luck, na wejściu rozbrzmiewa Guns’n’Roses – to mogło się udać. Zostaliśmy zaprowadzeni do stolika, dostaliśmy menu i rozpoczęliśmy to, co najlepsze, czyli poszukiwania świętego Graala. Menu, co zawsze napawa nas optymizmem, nie było rozległe – kilka przystawek, burgerów, dań z drobiu, steków czy żeberek, większość wygląda bardzo zachęcająco. Ja, jako że lubuję się w burgerach szczególnie, zwróciłem się właśnie ku nim, zaś Olga postanowiła skupić się na żebrach. Co nam z tego wyszło?

Maciej: BJO Burger (30 zł)

Burgery Tom's Dinner

Jako fan bekonu, nie mogłem przejść obojętnie obok burgera w składzie właśnie z nim, a także krążkami panierowanej cebuli, marynowanymi papryczkami jalapeno i sosem cheese jalapeno. Do tego standard, czyli pomidor, sałata, ogórek i czerwona cebula. Trzeba przyznać, że cena burgera spora, ale na szczęście wynagradzał to sam burgerem, który był bardzo dobry

Świetna, delikatna, ale bardzo dobrze trzymająca wnętrze maślana buła, średnio wysmażone mięso, które smakowało naprawdę dobrze, mniej wyczuwalny bekon (tutaj mały minusik), ale przede wszystkim – sos cheese jalapeno, który z jednej strony delikatnie ostry, a z drugiej kremowy, był tu na pierwszym planie. Wszystko współgrało ze sobą naprawdę świetnie i dlatego mogę śmiało powiedzieć, że był to jeden z najlepszych burgerów, jakie jadłem dotąd w Trójmieście. Do tego smaczne frytki w formie łódeczek. Szkoda tylko, że na stolikach brakuje soli – jak dla mnie to pozycja obowiązkowa w tego rodzaju restauracji.

 

Olga: BBQ Ribs (35 zł)

O ile burger był bardzo dobry, o tyle danie zamówione przez Olgę, okazało się… jeszcze lepsze. Co do żeberek, zawsze mamy wątpliwości, czy będzie ono odpowiednio delikatne i przyprawione, ale tutaj nasze obawy były całkowicie bezpodstawne. Duży kawał żebra (300 g, możliwa też wersja 600g) z konkretną ilością mięsa, które z łatwością rozpada się pod widelcem i bez problemu odchodzi od kości. Kruche, delikatne i przepyszne, bo zatopione w słodko-dymnym sosie BBQ, który robił robotę. Sos dodatkowo dostępny w małej miseczce, co uznajemy za duży plus. W zestawie sałatka Colesław, która była fajnym uzupełnieniem żeberek i oczywiście frytki (możliwy zestaw z pieczonymi ziemniakami).

Co do picia?

Oczywiście w menu można zamówić bardzo dużo napojów – w tym lemoniad i drinków. My, jak to my, postawiliśmy na nasze ulubione Mojito i tutaj również na plus – było naprawdę smaczne i orzeźwiające, znacząco wpływając na to, że droga powrotna była niezwykle przyjemna.

Same plusy?

Właściwie tak, a jedyną rzeczą, do której moglibyśmy się przyczepić są ceny – te mimo wszystko mogłyby być nieco niższe. Choć z drugiej strony zamówione dana nie tylko smakowały, ale też pożądanie nas nasyciły, więc można przymknąć na to oko.

Podsumowując…

Tom’s Dinner to świetne, klimatyczne miejsce dla miłośników amerykańskiego jadła, na czele z burgerami, żebrami i stekami. Oprócz smacznego jedzenia, możecie też liczyć na sympatyczną obsługę i dobrą muzykę – o ile lubicie amerykańskie przeboje, przede wszystkim rockowe. Polecamy!

Swoją drogą – wybaczcie jakość zdjęć, ale były robione zdychającym telefonem bez flasha 🙂

Tom’s Dinner – ul. Świętojańska 47, Gdynia

 

Dodaj komentarz

avatar
  Subscribe  
Powiadom o